Jeszcze wczoraj prognozy pokazywały jedenaście godzin deszczu połączonego z porywistym wiatrem. Nie planowałem więc żadnych wyjazdów i sobota miała być dniem odpoczynku. Okazało się jednak, że wróże pogodowi znowu dali plamę, a ja siedziałem w domu i czekałem na te zapowiadane opady. W końcu zajrzałem na portale pogodowe - te same co wczoraj, zresztą - a tam już zmienili zdanie. Deszczu nie ma i nie będzie, jakby powiedział pewien minister finansów. Nie miałem nic zaplanowanego, a że wiatr z zachodu wiał dość mocno, to wybrałem kierunek z grubsza południe - północ i te parę sobotnich kilometrów wykręciłem. Trasa, jak trasa - nic ciekawego, to i pisać nie ma o czym.
Tym razem postanowiłem zrezygnować z jazdy pociągiem i do Kampinosu dojechać rowerem. Tam czekał na ponowne zaliczenie, ten jeden jedyny, najtrudniejszy kwadrat. Tym razem rozpytałem w sieci, tych którzy już go mają, z której strony go atakowali, bo jeszcze raz iść na przełaj przez las, nie miałem zamiaru. Dojechałem na miejsce dość sprawnie i szybko i rozpocząłem mozolną wędrówkę na zachód wzdłuż Kanału Łasica. Uważne oko jest w stanie wypatrzeć tam wydeptaną ścieżynkę, jak podejrzewam, obsługa jazu musi tam czasem zaglądać. Po drodze minąłem wodopój dla leśnych zwierząt z setkami śladów na piaszczystym brzegu. Moje oko wypatrzyło odciśnięte w piasku tropy jeleni, sarn i dzików, ale wprawny tropiciel doliczyłby się większej liczby gatunków. Gdy już wróciłem na Kacapską Drogę i przez Zamość dojechałem do Górek przeprowadziłem szybki proces myślowy, czy wracać do Kampinosu i jechać na stację w Teresinie-Niepokalanowie, czy może jednak wrócić na kołach. Pobieżna analiza czasu, godziny odjazdu i kilometrów do przejechanie wykazała, że rowerem będę tak samo szybko. W dodatku za sprzymierzeńca miałem wiatr, który w większości pomagał, a boczny nie przeszkadzał. I tym sposobem siódma setka wpadła, w tym niezbyt obfitym w kilometry rok. Pogoda piękna, po drodze rozbierałem się z nogawek i kurtki i w efekcie jechałem na krótko. A podczas wędrówki nogi sobie podrapałem o suche trawy i badyle. :) P.S. A dlaczego Święty Graal? Jak dotąd zaliczyło go pięć osób, ja jestem szósty. To ten ogonek od zachodniej strony śladu na Stravie. Max square: 42x42 Max cluster: 2331 (+2) Total tiles: 4310 (+1)