Wyjazd stricte użytkowy do optyka na Mińską, jedynego rzemieślnika z prawdziwego zdarzenia w Warszawie. To do niego odsyłają wszystkie sieciowe salony, gdy usługa wykracza poza przykręcenie śrubki w zauszniku, czy wymianie nosków. Na Grochów najprostsza droga prowadzi przez ścisłe centrum, co nie jest problemem dla doświadczonego cyklisty, ale przejazd Mostem Poniatowskiego zawsze budzi dreszczyk emocji. Odcinkowy pomiar prędkości nie wypalił ze względu na koszty, zwykłe fotoradary też chyba nie stanęły, ale to sprawdzę jutro. Niemniej dziś przeprawa przez Wisłę obyła się bez mocniejszych wrażeń, może nowy taryfikator mandatów zmienia przyzwyczajenia kierowców?
Wracałem przez Pragę, a potem nową drogą rowerową, w ciągu wyremontowanej już ulicy Wybrzeże Helskie, aż do Mostu Gdańskiego. Po powrocie na właściwą stronę Wisły, reszta trasy standardowa; prosto do Ronda Babka, potem Okopowa, Towarowa, Plac Zawiszy i dom. Nic, co warto opisać.
Tym razem krótka pętelka do Borzęcina przez zachodnie wioski i Trakt Królewski. na ulicy Górczewskiej wciąż nowe niespodzianki, w miarę kończenia inwestycji drugiej linii metra. Być może powstanie na całej długości droga rowerowa, na razie najgorzej jest na wysokości centrum handlowego Fort Wola. Poza miastem jazda jak zwykle lepsza, drogi suche i czyste. Ale w powrotnej drodze jadąc przez Ursus, a szczególnie na ul. Posag 7 Panien, na pasie rowerowym mnóstwo błota z budowy osiedla. Niedługo po Zakładach Przemysłu Ciągnikowego "Ursus" śladu nie będzie. Dziś mróz mniejszy, wiatr też, to i jechało się lepiej niż ostatnio.
Zamontowałem wreszcie tylny błotnik i mokre drogi już mi niestraszne. Dziś jednak nie dane mi było wypróbować jego ochronnych właściwości, bo wszystko zamarzło na amen. Ja też, prawie. Nie dopasowałem zestawu ubraniowego do temperatury i rzeczywiście nieco dziś zmarzłem. Dość powiedzieć, że zrobiłem sobie dwa przystanki na ogrzanie; jeden w poczekalni basenu w Konstancinie, a drugi u córki w Piasecznie. Jechało się słabo, kondycja mocno siadła. :(
Kilka krótkich glutków potraktowanych zbiorczo. Dziś np. przejechałem 2.3 km, pozostałe, to wizyty w przychodni na Szczęśliwickiej. Niby pogoda fajna, ale nadal mokro i dodatkowo resztki śniegu i ślisko na ddr.
Niezbyt chciało mi się rano wychodzić na rower, ale ciężki żołądek po późnej kolacji domagał się porcji ruchu. Czasu, jak to zwykle przed śniadaniem, nie miałem zbyt wiele, a i pogoda nie rozpieszczała, więc wybrałem jazdę miejską. Trasę korygowałem w zależności od świateł na skrzyżowaniach tak, by nie czekać na zielone, a jechać tam, gdzie można w danej chwili. Nie jechało się łatwo i przyjemnie, bo to i wiatr i zimno i opony szersze, ale jest jedyny plus - że krótko! :)
ydawało mi się wczoraj, że powinno być sucho na jezdniach i zaplanowałem sobie poranny wyjazd przedśniadaniowy do Piaseczna. Oczywiście powód, albo pretekst się znalazł, a było to zostawione etui z okularami do naprawy. Dlatego rano nawet nie wyglądałem za okno, tylko ubrałem się szybko i po kilkunastu minutach byłem już na dworze/polu. :) Niestety było dość mokro na jezdniach, chyba coś w nocy padało, ale wracać się nie miałem zamiaru. Na trasie przez południowe wioski do Piaseczna zaszły spore zmiany przez ten czas gdy tamtędy nie jeździłem. Pojawiły się nowe ronda w liczbie czterech, nowe zjazdy i rozjazdy i sam jestem ciekaw, jak będzie się tamtędy jeździć, jak ten fragment S7 całkiem skończą.
Po dojechaniu na miejsce i zabraniu tego, po co przyjechałem, postanowiłem wracać Puławską. Nie był to dobry pomysł, bo w Piasecznie, na Mleczarskiej poczułem że jazdę na flaku. Tym razem nie było obcego ciała tylko przecięcie, ale co się naszukałem szkiełka w oponie to moje. W sumie na wszystko straciłem pół godziny i trzeba było spieszyć do domu. Pierwsza jazda odfajkowana! Po powrocie wymieniłem wreszcie opony i koła na zimowy zestaw i wyczyściłem rower. Zajęło mi to bez mała tyle samo czasu co sama jazda. Teraz będę jeździł na oponach Maxxis Detonator 700x32, a letnie koła Mavic Aksium oddam do przeserwisowania. Po 17,5 kkm chyba się należy.